- Że co, kurwa, zrobiłaś? - Zdenerwowany głos Ron'a mówił
sam za siebie. Ani trochę nie był zadowolony z tego, co właśnie ode mnie
usłyszał. Ale, jeśli mam być szczera, nie byłam tym jakoś specjalnie
zaskoczona. Odkąd tylko pamiętam zawsze był gwałtowny i porywczy.
- Posłuchaj mnie, Ron. Już od dawna nie było między nami za
dobrze i... - próbowałam wytłumaczyć mu, jakie uczucia towarzyszyły mi zarówno
teraz, ale także w naszym związku, jednak bezskutecznie. Wiedziałam, że była to
moja wina, do czego zresztą się przed nim przyznałam, ale on mimo to mi tego
nie ułatwiał. Mógł być na mnie zły, ale to nie dawało mu prawa do traktowania
mnie w ten sposób. Jednak on o to nie dbał.
- Jesteś zwykłą szmatą, Hermiono - warknął, a w moich oczach
mimowolnie pojawiły się łzy. - Nie układało nam się, to prawda, ale ty, zamiast
ze mną o tym porozmawiać, wolałaś pieprzyć się z wrogiem. Kto by pomyślał, że
kiedyś łączyło nas coś więcej. - Wiedziałam, że miał rację. Wiedziałam, a mimo
to jego słowa tak cholernie bolały.
- Przepraszam... ja... chciałam tylko... to stało się tylko
raz, ale... musiałam ci powiedzieć... nie mogłam....
- Mogłaś zatrzymać to dla siebie - warknął, a mi przez myśl
przeszło, że to jest właśnie to, co on by zrobił. Wolałby skłamać, żeby tylko
nie wyjść na dupka. Ale ja taka nie byłam. Byłam zbyt uczciwa i prawa i właśnie
przyszło mi za to zapłacić.
***
Po całej tej rozmowie
z Ron'em zaszyłam się w jednej z kabin znajdującej się w łazience Jęczącej
Marty, próbując jakoś się uspokoić. Chociaż nie za bardzo mi to wychodziło.
Wytarłam policzki, które całe były mokre od łez, których nie potrafiłam już
kontrolować. Tak bardzo zjebałam. Przez cały ten czas przed oczami miałam ten
zawiedziony, ale jednocześnie wkurwiony wyraz twarzy chłopaka. To nie wróżyło
nic dobrego i w głębi serca wiedziałam już, że będzie próbował mścić się na
mnie w każdy możliwy sposób. Zamarłam, słysząc, jak ktoś wchodzi do środka. Po
głosach poznałam, że było to dwóch chłopaków.
- Czekaj, ktoś tu jest. - Nie musiałam długo czekać, aby
drzwi kabiny, w której się znajdowałam otworzyły się, z hukiem uderzając o
ścianę, a moim oczom ukazała się ta znienawidzona przeze mnie blond czupryna.
Naprawdę miałam aż tak wielkiego pecha? - Co ty tu robisz, Granger? Jego
spojrzenie było pełne pogardy, więc, nie mając już dzisiaj na to siły,
odwróciłam wzrok. Byłam wykończona zarówno psychicznie jak i fizycznie i nie
miałam już siły znosić pogardliwych żarcików Malfoy'a, które miały udowodnić
mi, jaką to podłą, do niczego się nienadającą, bezwartościową osobą jestem.
Sama doskonale byłam już tego świadoma.
- Hej, Teo, chodź tu - powiedział gdzieś w dal, a zaraz po
chwili obok niego pojawił się wysoki brunet. - Chyba coś się stało - blondyn
westchnął, odchodząc, o czym utwierdziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Nie
powiem, byłam w szoku, że odpuścił sobie chamskie komentarze, ale w tej chwili
było mi to bardzo na rękę.
- T-teo? - chciałam powiedzieć coś więcej, ale mój
ochrypnięty od płaczu głos najzwyczajniej w świecie mi na to nie pozwalał.
- Ej ej, mała, co się stało? - spytał, obejmując mnie
delikatnie ramieniem. Chyba nie chciał mnie wystraszyć. Jego spojrzenie... było
takie ciepłe i w niczym nie przypominało tego, którym obdarzył mnie mój był
były już chłopak.
- Ron... - wyszeptałam tylko.
- Co zrobił?
- Ja... powiedziałam mu, a on... nazwał mnie... szmatą...
i...
- No chyba, kurwa, nie! - Zerwał się, niemal biegiem
wybiegając z toalety, a ja ponownie zaniosłam się płaczem.
***
W Wielkiej Sali już
od jakieś pół godziny trwało śniadanie, a ja siedziałam tam zupełnie sama,
mieszając łyżeczką w owsiance i próbując wmusić w siebie cokolwiek. W mojej
głowie kłębiła się myśl, czy już zawsze będzie to tak wyglądać. Nie było dla
mnie jakimś dużym zaskoczeniem to, że Ginny odwróciła się ode mnie, stając po
stronie swojego brata. W końcu byli rodziną. Jednak Harry... to coś zupełnie
innego. Przyjaźniliśmy się przez tyle lat, a kiedy spytałam go jak to teraz
będzie między nami, milczał. Nie musiał nic mówić. Jego spojrzenie było
wystarczająco wymowne. Pomagałam mu, byłam przy nim przez te wszystkie lata,
kiedy tego potrzebował, a on... tak po prostu mnie zostawił. Cholernie się na
nim zawiodłam. Ale mimo wszystko nie byłam zupełnie sama. Miałam Nott'a i choć
zabrzmi to dziwnie to zaprzyjaźniłam się z nim po wojnie i teraz byliśmy
całkiem blisko. Wszystko zaczęło się podczas odbudowy Hogwartu, kiedy to
McGonagall przydzieliła nam wspólne zadanie i jakoś od słowa do słowa
zaczęliśmy się dogadywać. Minusem tej znajomości byli jego kumple. Jeśli
chciałam spędzać z nim czas, musiałam jakoś z nimi wytrzymać. Malfoy jak to
Malfoy nie jest zbyt miłym człowiekiem, ale jakoś dawał radę. No...
przynajmniej próbował. Nie chcieliśmy, żeby Teodor czuł się podzielony między
nas, więc staraliśmy się chociaż jako tako dogadać. Ale muszę przyznać, że nie
zawsze nam to wychodziło. Nie da się tak po prostu w jednej chwili zakopać tylu
lat nienawiści, żalu i cierpienia. To niemożliwe.
Teodor, kiedy dowiedział się, jak zostałam potraktowana
przez Weasley'a, pierwsze co zrobił to... zaatakował go. Dzięki temu Ronald ma
całe podbite oko. On jak to on oczywiście próbował się bronić, ale na szczęście
jedyne, co udało mu się zdziałać, to rozcięta warga i łuk brwiowy Teodor'a.
Byłam w niemałym szoku, kiedy dowiedziałam się, że Malfoy także brał w tym udział,
ale jego wytłumaczenie było takie oczywiste: ,,Musiałem pilnować tego
idioty, kiedy beznadziejnie postanowił bronić twojego dobrego imienia, które i
tak jest chujowe, więc nie rozumiem po co, ale no dobra, nieważne. No i
chciałem przywalić temu rudemu śmieciowi, to chyba jasne. Poza tym, muszę
przyznać, Granger, beznadziejny masz gust do facetów."
***
Trwała właśnie lekcja Eliksirów, której nauczycielem był
Severus Snape. Podczas wojny w ostatniej chwili udało mu się uratować życie.
Snape, jak to Snape, przechadzał się między ławkami wychowanków domu lwa,
mrucząc przeróżne przekleństwa pod nosem. Jednak widząc niebezpiecznie
bulgoczący kociołek Neville'a i czując ten nieprzyjemny zapach, warknął:
- Jakim cudem jesteście takimi debilami, co? Jak przeżyliście
wojnę, skoro prostego Eliksiru Słodkiego Snu nie umiecie uważyć? Szlaban,
Longbotton. - Nie licząc cichego śmiechu Ślizgonów, w sali panowała cisza. Nikt
nie był na tyle odważny, by się odezwać. Wszyscy bali się Mistrza Eliksirów.
Dlatego właśnie słowa Ron'a wydawały się być tak przerażająco głośne.
- Patrz jaka z niej szmata, Harry. Nie dosyć, że się z nimi
pieprzy to jeszcze się z tym nie kryje i siedzi tam z nimi, jak gdyby nigdy
nic. - Zamarłam, nie mogąc uwierzyć w to, co robił. Jasne, rozumiałam, że był
na mnie wściekły, ale bez przesady. Spojrzałam na Harry'ego, który słuchał
tego, kiwając tylko co jakiś czas głową w potwierdzeniu jego słów. Czułam, że
jeszcze chwila, a znowu się rozpłaczę. A naprawdę nie chciałam robić tego w
miejscu pełnym Ślizgonów i w obecności swoich byłych przyjaciół.
- Zamknij pysk, Weasley - na twarzy Malfoy'a pojawił się ten
jego wszystkim dobrze znany cwany uśmiech, który pojawiał się za każdym razem,
kiedy z nimi rozmawiał. - Gdybyś nie był taką ciotą, Granger nadal byłaby twoją
dziewczyną i, co najważniejsze, nie musiałaby szukać pocieszenia u mojego
przyjaciela. Jakie to uczucie, kiedy jedyna normalna dziewczyna gotowa z tobą
być odeszła? Teraz pewnie skończysz z Brown, bo tylko ona jest na tyle
zdesperowana, żeby...
- Spokój - przerwał mu niechętnie nauczyciel wiedząc, że ten
dopiero się rozkręca. Z miłą chęcią by tego posłuchał, ale musiał jakoś
zareagować. Mimo wszystko z uśmiechem pełnym satysfakcji patrzył na całą już
czerwoną ze złości twarz Gryfona. - Minus 50 punktów, Weasley.
- Znowu? Za co niby? Przecież nic nie zrobiłem!
- Za nieodpowiednie wyrażanie się podczas mojej lekcji i
brak szacunku do kobiet. - Zaśmiałam się w duchu.Snape mnie nie lubił, ale
dzięki mnie mógł odjąć nam punkty. Nienawidził wszystkich Gryfonów, ale za to
kochał się nad nami znęcać. A ja musiałam przyznać, że jeśli chodzi o Malfoy'a,
nie lubiliśmy się, ale mi pomógł. Nieświadomie co prawda, bo wątpię, żeby robił
to z myślą o mnie. Nienawidził Harry'ego i Ron'a bardziej niż mnie, a dziś po prostu
nadarzyła się okazja, żeby im dokopać.
Ale dzięki temu nie musiałam nic robić, a mimo to wyszłam z
tego z twarzą.
Może jednak nie jest taki zły.
Bardzo ciekawie się zaczyna
OdpowiedzUsuńJestem zdziwiona, że Harry tak latwo wypiął się na Hermionę, ale to tylko ułatwi zbratanie się ze Ślizgonami hah
Lecę czytać dalej 😆