Siedziała właśnie przy jednym ze stolików, czytając kolejną grubą księgę, która teoretycznie miała pomóc jej w napisaniu eseju dla McGonagall, ale z niewyjaśnionych powodów nigdzie nie mogła znaleźć interesujących ją materiałów. Westchnęła zirytowana, zamykając ją i odkładając na swoje miejsce, po czym, żegnając się z bibliotekarką, wyszła z pomieszczenia, udając się w kierunku Wielkiej Sali. Za chwilę miał zacząć się obiad, co bardzo ją cieszyło. Popchnęła wielkie, drewniane drzwi, od razu udając się w kierunku stołu Slytherin'u, nie zastanawiając się nad tym ani przez chwilę. Od jakiegoś czasu nie jadła już przy swoim domu, co nikogo już specjalnie nie dziwiło. No, prawie nikogo. Jak można było się domyśleć, fakt ten nie podobał się ani Ron'owi ani Harry'emu. Jeśli chodzi o Ginny, Hermiona nie wiedziała co o niej myśleć. Wydawało jej się, że dziewczyna cieszy się, że nie musi jej oglądać, z drugiej jednak strony nie mogła się powstrzymać od rzucania kąśliwych uwag w jej stronę za każdym razem, gdy tylko miała ku temu okazję.
- Hej - przywitała się ze wszystkimi, siadając obok Malfoy'a. Dała mu krótkiego całusa w policzek, po czym zaczęła nakładać sobie pieczonego kurczaka.
- No witamy, witamy - odpowiedział jej Blaise, uśmiechając się głupkowato. - Przyszłaś w odpowiednim momencie!
- O co chodzi? - spytała zainteresowana. Wszystko, byle nie tylko esej dla McGonagall.
- Wiej póki możesz - usłyszała cichy szept blondyna przy swoim uchu, na co delikatnie się uśmiechnęła.
- Próbowaliśmy dowiedzieć się czegoś od Draco, ale ten milczy jak grób - powiedział oburzony chłopak. Blondyn w odpowiedzi posłał mu tylko krzywy uśmiech. - Dlatego może byś nam w końcu wytłumaczyła, co się między wami dzieje? Próbowałem być cierpliwy, ale minęły pieprzone dwa tygodnie, a, ani ja ani Pansy, nic nie wiemy.
Hermiona zaśmiała się tylko na myśl, że Pansy faktycznie dochowała tajemnicy.
- Pansy wszystko wie.
- Jak to, kurwa, wie?! - zdenerwował się. No tak, Blaise naczelna plotkara Slytherin'u. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zwrócił się do dziewczyny, która posłała mu przepraszający uśmiech. - I nie uśmiechaj się tak! Jakim prawem zawsze dowiaduję się wszystkiego jako ostatni?! Skoro powiedziałaś Pan to stawiam, że Nott'owi też.
- No już nie denerwuj się tak, Blaise. Powiedziałam Pan i Teo, ale tylko dlatego, że za bardzo się tym wszystkim martwili. Poza tym nie oszukujmy się, Blaise, ale to ty z nas wszystkich jesteś największa plotkarą tutaj! - wypaliła. - To nie tak, że ci nie ufamy, ale chcieliśmy przez jakiś czas zatrzymać to wszystko dla siebie. Nie chcieliśmy, żeby cała szkoła od razu trąbiła o tym, że Granger i Malfoy znowu się zeszli.
- Szczególnie po tej akcji ze zdjęciami - dodał blondyn, przyciągając Hermionę bliżej siebie i obejmując ją opiekuńczo ramieniem.
- Ale teraz, skoro wszystko już się w miarę ustabilizowało, możemy wam powiedzieć. W ten dzień, kiedy zniknęliśmy, żeby porozmawiać - zarumieniła się na myśl o tym, co działo się tego dnia na korytarzu - cóż, faktycznie postanowiliśmy spróbować. Tym razem na serio.
- Jak to na serio? - zdziwili się zarówno Teo jak i Blaise. Pansy parsknęła śmiechem, a Draco posłał im tylko pobłaźliwy uśmieszek, mówiąc:
- Jesteście głupsi niż myślałem. Niby przebiegli Ślizgoni, a głupi jak Gryfiaki - parsknął.
- Ej! - oburzyła się brunetka, patrząc na niego z niemrawym wyrazem twarzy.
- Nie mówiłem o tobie, skarbie, tylko o tych twoich, pożal się Merlinowi, byłych przyjaciół.
- Nie porównuj mnie do Potter'a, ty... ty... ty Śmierciożerco ty!
Blondyn chciał już coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie usłyszeli za sobą ciche, aczkolwiek wymowne chrząknięcie. Pansy, widząc kto za nimi stoi, westchnęła tylko, robiąc dziwny ruch głową, co dało im do zrozumienia, że powinni się odwrócić. Zrobili to, a Hermiona zamarła na chwilę, widząc dziewczynę, z którą spotykał się Malfoy przed całym tym zamieszaniem sprzed dwóch tygodni. Jednak na chłopaku widok Ślizgonki nie zrobił najmniejszego wrażenia. Może i zmienił się ostatnimi czasy, ale to nie znaczyło, że nagle stał się potulnym barankiem. Był miły, dla tych, którzy byli dla niego ważni. Na przykład dla Hermiony czy swoich przyjaciół. Nie zamierzał jednak litować się nad nic nieznaczącą dla niego wywłoką, która Gryfonce nie dorastała do pięt. Patrzył się na nią z wysoko uniesionymi brwiami, czekając na jakikolwiek ruch z jej strony.
- Co tu się dzieje, Draco? - odezwała się w końcu piskliwym głosem. Hermiona pomyślała, że wygląda podobnie do Lavender, kiedy to na szóstym roku Ron z nią zerwał. Nie mogąc się przed tym powstrzymać, zaśmiała się pod nosem. Na jej nieszczęście Amanda to usłyszała i spojrzała się na nią ze złością. - Dlaczego ta szlama się ze mnie śmieje? I czemu ją przytulasz? To ja jestem twoją dziewczyną! Ja, nie ona!
Draco zaśmiał się, lecz w tym śmiechu nie było ani krzty wesołości. Ten śmiech był wręcz przerażający. Przynajmniej dla Gryfonki.
- Po pierwsze, nie nazywaj jej tak, jasne? Ma na imię Hermiona! Po drugie, nie zastanawiało cię przypadkiem to, że nie widzieliśmy się od jakichś dwóch tygodni? Jeśli to jeszcze do ciebie nie dotarło to właśnie cię informuję, że z tobą zrywam! A po trzecie, śmieje się z ciebie, bo wyglądasz najzwyczajniej w świecie żałośnie! Dotarło? To zmiataj stąd, dopóki jeszcze nad sobą panuję!
Blondynka przez chwilę patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami, jednak, nie mając odwagi, by się mu sprzeciwić, potulnie zrobiła kilka kroków do tyłu, a zaraz potem niezdarnie wybiegła na korytarz, potrącając przy tym kilka osób, które właśnie wchodziły do środka.
Draco uśmiechnął się sam do siebie. Zirytowało go zachowanie dziewczyny, ale dzięki temu mógł wszystkim pokazać, że to, że związał się z Granger i nie raz stawał w jej obronie, nie sprawiło, że nagle stał się zupełnie inną osobą. Nadal był tym samym wrednym byłym Śmierciożercą, który po prostu otworzył swoje serce przed pewną irytującą Gryfonką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz