22.10.2020

Rozdział jedenasty

- Mógłbyś mi wytłumaczyć co to, do cholery, było, Malfoy? - spytała, kiedy zaraz po śniadaniu zaciągnęła go do jednej z opuszczonych sal, żeby z nim porozmawiać. Jednakże słowo opieprzyć pasowało o wiele lepiej do danej sytuacji.


- A niby o co pytasz? - uśmiechnął się kpiąco. Jasne, że wiedział o co jej chodziło. O ten pocałunek, który wcale nie był taki zły. No, może sam w sobie był, ale ta jej irytacja była po prostu rajem dla jego zmęczonych już życiem oczu. Nie było nic piękniejszego niż widok wyprowadzonej z równowagi Granger. Chyba że osobą, której udało się tego dokonać, był właśnie on. To całkowicie zmieniło postać rzeczy.


- Nie udawaj - syknęła, zaciskając wargi ze złości. - O pocałunek. Rozumiem, że mieliśmy udawać, ale są chyba jakieś granice, prawda?


- Jakie granice? Granger, na Merlina, mamy udawać zakochanych albo chociaż zauroczonych, więc nie powiesz mi chyba, że jeden niewinny całus oznacza przekroczenie tych twoich popierdolonych granic?


Była taka urocza. I niewinna. Tak, stanowczo niewinna. Cholera, to był jeden pocałunek, a ona zachowywała się jakby jej się co najmniej oświadczył. No cóż, nie w tym życiu, kochanie. Ani w tym ani w żadnym innym żadna szlama, nieważne czy bohaterka wojenna czy też nie, nie zostanie panią Malfoy. Po jego, kurwa, trupie.


- Wiem, że mamy udawać, ale to nie znaczy, że musimy się od razu całować.


- A niby jak inaczej zachowują się pary? Nie wiem jak ty, ale ja, będąc w związku, całuje się ze swoimi dziewczynami.


- Dziewczynami - prychnęła. - A ile miałeś ich przede mną?


- Och, czyżby nasza kujonica była zazdrosna - zaśmiał się ironicznie, denerwując ją tym jeszcze bardziej. - Poza tym ty się nie liczysz więc nie mów, że przed tobą - dodał jadowitym tonem. Stanowczo był dla niej ostatnio za miły, co więcej, już dwa razy się za nią stawił. Musiał więc w końcu to naprawić.


- Nie jestem o ciebie zazdrosna, Malfoy - warknęła. - Chciałam tylko wyznaczyć jakieś zasady.


- No tak, bo ty zawsze wszystko musisz mieć zaplanowane - zakpił.


- Zamknij się, Malfoy i mnie posłuchaj. Zero całowania czy obmacywania. Nie chcę tego z tobą robić, rozumiesz?


- A niby jak inaczej chcesz udawać parę? Cholera, Granger, jeśli to ma się udać, musimy współpracować, a ty jak na razie jedyne co to wymyślasz problemy tam gdzie ich nie ma.


- Wcale nie! - oburzyła się. - To, że nie chcę, żebyś mnie całował, wcale nie oznacza, że od razu wymyślam jakieś problemy. Jasne, fajnie byłoby im dokopać, tak jak oni mi, ale nie zamierzam łamać mojego postanowienia - dodała, nie myśląc o tym, co mówi. Dotarło to do niej dopiero po chwili, kiedy zobaczyła zainteresowany wzrok chłopaka.


- Jakiego postanowienia, Granger? Chcesz zostać wieczną dziewicą Hogwartu? Sadzać po twoim wyglądzie, raczej nie będzie z tym problemu - uśmiechnął się z satysfakcją, wiedząc, że trafił w czuły punkt.


- Och, zamknij się w końcu, Malfoy! Ty naprawdę jesteś głupi jak jakaś... fretka! O tak, głupia z ciebie fretka!


Zaśmiała się, widząc jego zdenerwowane spojrzenie. Czego jak czego, ale nazywania go fretką to on nienawidził najbardziej na świecie. Każdy, kto odważył się wspomnieć choćby słowo na ten temat, równie dobrze mógłby zostać uznany już za martwego. Tylko nie ona. Jako jedyna nie bała się tego zrobić. A on nie wyciągał z tego konsekwencji, a, owszem, mógłby.


- Wiesz co, Granger? Możemy się nie całować, dla mnie to nawet lepiej. Przynajmniej nie będę musiał dotykać twojego szlamowatego ciała. Bo jesteś nikim innym jak tylko zwykłą puszczalską, szlamowatą dziwką - warknął, patrząc jej ze złością w oczy, po czym, nie czekając na jej odpowiedź, wyszedł, mocno trzaskając drzwiami.


Hermiona aż podskoczyła ze strachu, przez kilka sekund patrząc jeszcze na drzwi, za którymi zniknął blondyn.


A wszystko było już tak idealnie. Jednak, jak widać, chyba aż zbyt idealnie.


***


Pierwszą lekcją tego dnia były Eliksiry. Ten, kto ustalał plan lekcji, musiał być w całkiem podłym humorze, skoro pokarał ich tak mocno, ale Hermiona postanowiła zbytnio się nad tym tematem nie rozczulać, wiedząc, że tak będzie lepiej. Jeśli by zaczęła, mogłaby nigdy nie skończyć, a musiała skupić się na lekcji, bo Snape, mimo  że nie zadawała się już z chłopakami, nadal za nią nie przepadał. Wystarczającym powodem dla niego było to, że... nie była Ślizgonką, bo chyba tylko wychowanków swojego domu darzył czymś innym niż nienawiścią. Jeśli należało się do któregokolwiek z pozostałych, nie miało się na co liczyć.


Siedziała między Malfoy'em a Teodor'em, słuchając słów profesora, które szczególnie przykuły jej uwagę.


- Uwarzycie dzisiaj Eliksir Zapomnienia, ale, żeby nie było tak łatwo, to ja podzielę was na pary, w których będziecie pracować.


Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, widząc zirytowane, a przede wszystkim niezadowolone spojrzenia swoich uczniów. Znęcanie się nad nimi nie od dziś było jednym z jego ulubionych zajęć i chyba tylko dlatego nadal pracował w Hogwarcie.


Hermiona westchnęła, wiedząc już, z kim będzie jej dane pracować. Nie było nawet szans, żeby Mistrz Eliksirów przydzielił ją do kogoś, z kim czułaby się dobrze. Oczywiście, że nie będzie to ani Pansy, ani Blaise, Nott czy chociażby Malfoy w ostateczności.


- Dobrze, więc tak pan Malfoy pracował będzie z panem Potterem, panna Parkinson z panem Longbotton'em, Nott z Zabini'm, a Granger, do kogo by cię tu przydzielić - zmaszczył swój długi nos, udając, że głęboko się nad czymś zastanawia - niech będzie z Weasley'em.


- A czy nie mogłabym się z kimś zamienić? Ewentualnie pracować sama? Bardzo proszę, panie profesorze? - spytała z nadzieją, licząc na to, że mężczyzna ma jeszcze coś takiego jak serce.


- A dlaczego nie chce pani pracować z panem Weasley'em, panno Granger? - spytał na pozór miło, jednak wszyscy na sali doskonale wiedzieli, że temat Granger - Weasley wcale nie jest mu obcy, a jedynie ma ochotę ich trochę potorturować. I Hermiona, która chciała go jakoś ubłagać, żeby pozwolił jej pracować z kimś innym, doszła do tego samego wniosku.


- Myślę, że doskonale pan wie, panie profesorze, ale skoro tak pan stawia sprawę to niech będzie, nie będę się z panem kłócić - westchnęła, poddając się. Jednak po chwili, kiedy ochłonęła i przypomniała sobie z kim rozmawia, nie chcąc mieć więcej problemów na głowie, dodała: - Przepraszam za zamieszanie.


Co jak co, ale nie miała ochoty na szlaban u Snape'a, a wiedziała, że zarobienie go u niego nie było niczym trudnym. Dlatego więc, ociągając się, zabrała swoje rzeczy i udała się w kierunku ławki swojego byłego chłopaka.


- Dasz radę, kochanie - szepnął jej do ucha blondyn, kiedy przechodziła obok niego. On bez słowa narzekań siedział już z Harry'm przy jego ławce.


- Och, daj mi już spokój, Malfoy! Mam cię dość - odwarknęła, wiedząc, że jego jedynym celem było wyprowadzenie jej z równowagi, a nie do końca doszła jeszcze do siebie po ich porannej konfrontacji. Nie czekając na jego odpowiedź, usiadła obok rudzielca, którego ławka znajdowała się tuż obok tej, w której siedział jej ,,chłopak", co niezbyt się jej spodobało, ale postanowiła w żaden sposób tego nie komentować.


Spojrzała na Rona, który robił wszystko, byle by tylko na nią nie patrzeć. Westchnęła, czując już, że ta współpraca będzie dla niej ciężka.


- Słuchaj, wiem, że jesteś na mnie zły, ale jeśli to ma się udać to musisz odłożyć swoje żale i... - zaczęła, ale nie było jej dane skończyć.


- Że niby co? Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Ja mam odłożyć swoje żale, tak? A to niby dlaczego? Bo przez, jak to ujęłaś, moje żale możesz dostać gorszą ocenę? W dupie to mam - warknął, w końcu na nią patrząc.


- Nie musimy ze sobą rozmawiać, możemy po prostu...


- Jesteś żałosna - przerwał jej, znów nie pozwalając dokończyć zdania. Z jednej strony wiedział, że zachowuje się źle i nieuprzejmie, z drugiej - nie miał ochoty tego wszystkiego słuchać.


Dziewczyna westchnęła, upewniając się w przekonaniu, że nie będzie łatwo. Ale wiedziała przynajmniej, że ten jej rzekomy związek z Draco działa dokładnie tak jak powinien. Bez zarzutów.


***


- Ale czego ty znowu nie rozumiesz? - krzyknęła zła na chłopaka, że nie może powstrzymać się od swoich kąśliwych komentarzy. Albo raczej nie chce.


- Ja nie rozumiem?! - krzyknął, nie panując już nad swoimi nerwami. - To ty nic nie rozumiesz! A do tego wszystkiego teraz, jak jakaś zwykła, tania kurwa, puszczasz się z połową Slytherin'u!


Zaniemówiła, wypuszczając z ręki ingerencje, których miała użyć do eliksiru. Nie mogła uwierzyć w to, co działo się między nią a jej byłym już przyjacielem. Byli ze sobą tak blisko, a teraz... teraz wszystko wyglądało zupełnie inaczej i wcale jej się to nie podobało. Ani trochę.


W Sali od Eliksirów panowała cisza, więc wszyscy uczniowie jak i Snape doskonale usłyszeli jego słowa. Z tego właśnie powodu nie wiedziała, co powinna teraz zrobić. Zignorować jego słowa jakoś zareagować? Jednak, zamiast zrobić którąkolwiek z tych dwóch rzeczy, stała tam, patrząc na niego w szoku i niedowierzając. To wszystko nadal było dla niej nowe, mimo że minęło już tak sporo czasu.


- Ja... - próbowała coś powiedzieć, ale nawet nie wiedziała co. Spojrzała na niego z bólem, mając nadzieje, że to coś zmieni, jednak nic z tego. Ron Weasley był teraz całkowicie inną osobą.


- Ty co? Daj spokój, bo to robi się już nudne, Granger! Teraz przed wszystkimi udajesz wielce świętą, a tak naprawdę już myślisz tylko, przed kim by tu rozłożyć nogi, co?


Nie myśląc o konsekwencjach, jej ręka momentalnie wystrzeliła w stronę rudzielca, zderzając się z jego policzkiem.


- Dosyć tego! Szlaban, panno Granger! A pan niech się tak nie cieszy, panie Weasley! O 20 chcę widzieć was obojga w moim gabinecie!

1 komentarz:

  1. Jedno z lepszych opowiadań, które ostatnio czytałam. Uwielbiam relacje Hermiony i Draco ❤️

    OdpowiedzUsuń