Zamarła, słysząc słowa Malfoy'a. Wiedziała, że konfrontacja z nimi jest nieunikniona, ale jednak liczyła na delikatne odwleczenie jej w czasie.
- Czego tu chcecie?
Słowa jej ,,chłopaka" dochodziły do niej jakby z oddali. Niby była świadoma tego co się dzieje, a jednak nie czuła się na siłach by wziąć w tym udział. Dawno nie czuła tak dziwnego otępienia. Jednak szybko wróciła do siebie, przypominając sobie po co to robią. Zemsta. To właśnie o to w tym wszystkim chodzi.
- Nie przyszliśmy do ciebie, fretko! - wykrzyknął rudzielec, który patrzył na nich z widocznym obrzydzeniem. Draco, żeby dolać oliwy do ognia, wstał, chwycił Hermionę za rękę i pociągnął ją za sobą, przyciągając do swojego boku i mocno obejmując w pasie. Nie było to nic intymnego, chodziło tylko o wyprowadzenie Gryfona z równowagi, co swoją drogą wyszło mu wręcz idealnie. - Nie dotykaj jej, do cholery! - krzyknął, robiąc się coraz bardziej czerwony na twarzy. Ruszył w ich stronę, ale na szczęście Harry w porę chwycił go za ramię, tym samym powstrzymując go przed rzuceniem się z pięściami w stronę Ślizgona. Nie było wątpliwości co do jego zamiarów, gdyż jego emocje doskonale można było wyczytać z jego oczu.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - odpowiedział Draco, uśmiechając się przy tym ironicznie. Nagle do głowy przyszedł mu pewien pomysł, który na pewno będzie wymagał od niego pewnych wyrzeczeń, ale bez wątpienia będzie skuteczny. Przecież nic nie zadziała na niego bardziej niż ukochana dziewczyna w ramionach innego mężczyzny, w dodatku jego odwiecznego wroga.
Hermiona była w niemałym szoku, kiedy ten bez słowa, z maską obojętności na twarzy odwrócił się w jej stronę, wyciskając na jej ustach niedbały pocałunek. Liczyła na to, że będzie to tylko lekkie, nic nieznaczące cmoknięcie, jednak on miał inne plany.
- Całuj, do cholery, Granger - warknął jej prosto w usta, kiedy ta nie oddawała pocałunku, zaciskając wargi. Nie miała zamiaru go całować i nie mogła przekonać jej do tego nawet perspektywa najsłodszej, najbardziej mściwej na świecie zemsty.
- Spadaj - odpowiedziała, co było jej błędem, bo chłopak, wykorzystując sytuację, językiem wkradł się między jej wargi, tym samym zmuszając ją do oddania pocałunku.
Gryfonka, nie mając innego wyjścia, postanowiła współpracować. Nie mogła przecież go odepchnąć, ponieważ mieli grać parę, dlatego, zamiast tego, zarzuciła mu ręce za szyję, dłonie umieszczając w jego włosach i delikatnie za nie pociągając. Zamarła, słysząc ciche mruknięcie wydobywające się z jego ust, ale po chwili stwierdziła, że nie ma mowy, żeby było prawdziwe i to na pewno wyobraźnia plata jej figle. Nie mogło przecież mu się podobać. Prawda?
Bo jej się podobało. Ale to zupełnie inna sytuacja, bo mogła zapierać się ile tylko chciała, ale on nadal pozostawał Malfoy'em i byłaby w ciężkim szoku, gdyby nie umiał się całować. Nie lubiła go, ale musiała przyznać, że całować się to on umiał jak mało kto.
Zarumieniła się, kiedy po chwili w końcu się od siebie odsunęli. Świadomość tego, że wszyscy uczniowie się na nich patrzą, była onieśmielająca. Jednak najgorsze było spojrzenie Rona, którym wywiercał w niej dziurę. Było tak intensywne, że aż parzyło jej skórę.
- Odsuń się od niego i to w tej chwili! Albo to zrobisz albo...
- Albo co, Weasley? - wtrącił się Teodor, który dopiero co wszedł do Wielkiej Sali. Widok jego dwóch całujących się, znienawidzonych od dawna przyjaciół był szokujący, ale nie zamierzał się tym przejmować. No, przynajmniej nie teraz. Najważniejszy byli byli przyjaciele Hermiony, szczególnie Ron, który najwidoczniej znowu nie dawał jej spokoju. A już mu się wydawało, że ostatnim razem skutecznie pokazał mu gdzie jego miejsce. Najwidoczniej będzie trzeba to powtórzyć. - Co ty tu w ogóle robisz, co? O ile mi wiadomo to stół Ślizgonów a nie Gryfów, więc dobrze ci radzę, spierdalaj stąd, pókim miły - warknął zirytowany samym patrzeniem na jego twarz. Z reguły uważał, że Gryfoni, nie licząc Granger, są debilami, ale on to już w ogóle był wyjątkowy w tej swojej ponadprzeciętnej głupocie.
- Wal się, Nott. Nie przyszedłem do ciebie tylko do tych dwóch - spojrzał na Granger i Malfoy'a, nie kryjąc swojego obrzydzenia wynikającego z ich doskonale widocznej, wcześniej niespotykanej zażyłości, która była czymś nowym. - Lepiej powiedz mi, Granger, z dziwki Zabini'ego przeniosłaś się na dziwkę Malfoy'a? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Ja rozumiem, wszystko rozumiem. Kasa i te sprawy, to przecież jasne. Ale nigdy, naprawdę nigdy bym się nie spodziewał, że jesteś taka łatwa. I puszczalska, o tak - zakończył ze zwycięskim uśmiechem, widząc ból wypisany na twarzy dziewczyny. Jego słowa zabolały. Dziwne by było, gdyby nie. Przyjaźnili się tyle lat, zbudowali nawet coś na wzór normalnego związku, ale wszystko chuj strzelił. Myślała, że to jej wina, była o tym święcie przekonana, ale teraz z perspektywy czasu wiedziała już, że to nie ona zawiniła. Popełniła błąd i była tego świadoma, ale to zachowanie chłopaków przeważyło nad tym jak wyglądają teraz ich relacje.
Draco westchnął zirytowany. Nie chciał reagować, naprawdę nie miał ochoty po raz kolejny stawać w obronie Granger, ale nie miał wyboru. Cały ten pomysł udawaniu cudownej pary wyszedł z jego inicjatywy, a dziewczyna nawet tego nie chciała. Dlatego właśnie wiedział, że musi, a przynajmniej powinien. Bo tego wymagała sytuacja. Sytuacja, która na pewno powtórzy się jeszcze nie raz, a on, wielce zafascynowany Gryfonką, będzie musiał grać i udawać. Na szczęście było to coś co wychodziło mu najlepiej. Kłamstwa i intrygi. Bo to przecież na nich opierało się całe jego życie. Przed, w trakcie, ale również po Voldemorcie. Malfoy'owie nigdy nie byli żadnym wzorem cnot, przykładem do naśladowania ani nic w tym stylu. I tak już miało zostać. Żadnych zmian. Żadnego plamienia rodu. Żadnych zdrad krwi. Całe szczęście, że cały ten układ to zwykła bujda, co za tym idzie, nie liczy się. A on nie przegrał, nadal pozostaje Malfoy'em z krwi i kości.
- Dobra, Weasley, powiedziałeś co chciałeś, więc pozwól, że teraz ja zrobię to samo. Jesteś śmieciem, najzwyklejszym w świecie śmieciem, który nie zasługiwał na Granger. Ona jest kimś wyjątkowym, mówię poważnie - podkreślił z poważnym wyrazem twarzy, widząc, że ten chce się odezwać. Nikt nie będzie mu przerywał, a już na pewno nikt taki. - Może i zdradziła cię z Blaise'm, to fakt, ale nie pomyślałeś, że była to twoja wina? Jeśli szukała szczęścia gdzie indziej, znaczy to, że nie byłeś wystarczająco dobry. Granger popełniła błąd, ale to ty i Potter zrobiliście coś jeszcze gorszego. Zniszczyliście ją, straciła wszystkich swoich gryfońskich znajomych, a wy się jeszcze dziwicie, że zaczęła spędzać z nami czas. Granger nie jest głupia, jest mądra, inteligentna i ma coś czego wy nigdy mięć nie będziecie. A co najważniejsze, ja mam coś czego ty, Weasley już nigdy nie będziesz miał. Mam dziewczynę, którą ty kochasz. I wiesz co jeszcze? Chętnie się nią zajmę i nie popełnię twojego błędu. A największym bonusem w tym wszystkim będzie dla mnie parzenie na twoje cierpienie, bo jestem pewien, że mimo wszystko nadal ją kochasz i nic z tym nie zrobisz. A ona wybrała. Mnie, nie ciebie. Jak się z tym czujesz? Wystarczająco chujowo czy mam mówić dalej? A może powinienem ją znowu pocałować, co ty na to, biedaku?
- Zamknij się, Malfoy - warknął, nie mogąc wytrzymać słów blondyna. Najgorszym w tym wszystkim był fakt, że miał rację. A teraz jego największy wróg miał coś, co należało do niego. - A ty wstydź się za to kim się stałaś. Miałem cię za o wiele lepszą - powiedział, patrząc dziewczynie prosto w oczy, po czym odszedł, a Harry, który przez cały czas milczał, spojrzał na nią z zawodem, po czym ruszył za przyjacielem, krzycząc, żeby zaczekał.
Niezłe opowiadanie :) Hermiona nie jest idealna i to mi się podoba.
OdpowiedzUsuńHistoria fajna i czekam na kontynuację.