- Hej, to nie tak - zaprzeczyła od razu, choć w głębi serca doskonale wiedziała, że było to kolejne kłamstwo z jej ust. - Naprawdę potrzebuję iść do Hogsmeade. I chętnie napiję się z tobą piwa. Poza tym minęło tak wiele czasu, odkąd ostatnio coś razem robiliśmy.
- Masz rację. Bo my raczej nigdy nic razem nie robimy. Trzymasz się z Teo i Pansy, a my rozmawiamy tylko od czasu do czasu.
- Wiem - westchnęła. Było jej naprawdę głupio z tego powodu. Widziała przecież jak bardzo się zmienił, a ona ciągle widziała w nim tego samego, okropnego Ślizgona. Ale tak było kiedyś. Teraz, gdy wszystko się zmieniło, śmiało mogła nazwać go swoim przyjacielem. I to naprawdę bliskim. - Ostatnim razem, kiedy byliśmy ze sobą bliżej, nie skończyło się to za dobrze. Ale to wcale nie musi tak wyglądać, prawda? Przecież możemy się przyjaźnić. A przyjaciele spędzają ze sobą czas.
- Uważasz mnie za swojego przyjaciela? - spytał zdziwiony. - Przecież to przeze mnie...
- Ah, daj spokój, Zabini - przerwała mu, zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej. - To nie twoja wina. To prawda, od całej tej sytuacji moje życie nieźle się skomplikowało, ale nie ma w tym twojej winy. Jestem dorosła i sama odpowiadam za wszystko, co robię. Dodatkowo, gdyby nie to, nigdy nie dowiedziałabym się, z jakimi ludźmi się przyjaźniłam. Byli dla mnie najważniejsi na całym świecie i zrobiłabym dla nich dosłownie wszystko - uśmiechnęła się smutno - ale, jak widać, nie byli tego warci.
- Hej, nie przejmuj się tym - powiedział, chwytając ją za dłoń, tym samym zmuszając do zatrzymania się na środku korytarza. - Wiem, że musi być ci ciężko, ale...
W tym właśnie momencie urwał, widząc zbliżającego się do nich szybkim krokiem blondyna. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest on ani trochę zadowolony z tego, co widzi. Tuż za nim biegła Amanda, która, tak samo jak oni, była zaskoczona tak intensywną reakcją na zachowanie tej dwójki.
- Odejdź od niej w tej chwili, Blaise! - warknął, odpychając go od dziewczyny. Chłopak nadal trzymał ją za rękę, co za tym idzie, Hermiona upadła na podłogę, patrząc na blondyna w szoku. Zupełnie nie widziała co tu się dzieje i dlaczego aż tak silnie na to wszystko reagował. Bez wątpienia był mocno wkurzony, a przecież sam zakończył ten ich związek, który nigdy nawet związkiem nie był.
- O co ci chodzi, Malfoy? - spytała, wciąż leżąc na podłodze. - Dlaczego nie możesz dać mi po prostu spokoju?! Dobrze wiesz, że to wszystko to zwykła bujda! Nigdy nawet mnie nie kochałeś! Ba! Ty nawet mnie nie szanowałeś, więc czemu tak bardzo zależy ci na tym, żebym była nieszczęśliwa?!
Wykrzyczała to wszystko, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że mówi to na głos. Dopiero w chwili, gdy zobaczyła resztę swoich przyjaciół, którzy musieli przybiec zaraz po Draco i Amandzie, zorientowała się, co zrobiła. Jedynie Pansy nie była zdziwiona.
- Co ty gadasz, Granger? Nie widzisz, czemu to zrobiłem? Cholera, gdybyś była dla mnie tak bardzo nieistotna i nieważna jak starasz się to sobie usilnie wmówić, nie przejąłbym się tym, co ten rudy śmieć ci zrobił! Nie zakończyłbym tego gówna, w które oboje się wplątaliśmy i nadal mógłbym przy tobie być! Nie rozumiesz tego?
- Czego? - spytała, w dalszym ciągu patrząc na niego w szoku. Nie przejmowała się już tym, że są wokół nich inni ludzie. Miała to kompletnie gdzieś. Najważniejsze były dla niej słowa chłopaka.
- Kocham cię, idiotko - wykrzyczał, patrząc jej prosto w oczy. W oczy, w których już po chwili pojawiły się łzy, których nie była w stanie powstrzymać. Nie chciała już dłużej dusić w sobie uczuć. - Możemy stąd iść? - dodał, widząc, że wokół nich zebrało się już dosyć sporo ciekawskich uczniów, którzy najwidoczniej nie mieli nic innego do roboty. W tym Święta Trójca, której tak bardzo nienawidził. Najzwyczajniej w świecie nie miał ochoty po raz kolejny zawracać sobie nimi głowy. A doskonale zdawał on sobie sprawę z tego, że nie przegapią oni ani jednej szansy, by dopierdolić dziewczynie. Dziewczynie, którą on kochał. I właśnie zdał sobie z tego sprawę. W chwili, gdy zobaczył ją tak szczęśliwą z Blaise'm. Była pierwszą osobą, która wywołała w nim kiedykolwiek tak silne uczucia. Nie spodziewał się tego, ale nie chciał jej stracić. Nie po raz kolejny. Nie tylko dla niej ten miesiąc był trudny. Do tego wszystkiego widząc ją jak nie mogła sobie poradzić z Weasley'em, który cały czas tylko starał się jej dowalić i nie móc nic z tym zrobił, było okropne. Ale musiał udawać. Ciągnąć kolejny teatrzyk. Miał tego dosyć. - Chodź, Granger, nie chcesz tu zostać, wierz mi - powiedział, podchodząc bliżej w jej stronę. Podał jej rękę, pomagając wstać z podłogi, na której w dalszym ciągu siedziała i, nie dając jej nawet szansy na wyrwanie się, pociągnął ją w kierunku Pokoju Życzeń. To był już taki ich zwyczaj. Zawsze, gdy chcieli być sami, szli właśnie tam. A ta chwila właśnie tego wymagała. Po raz kolejny.
***
- Co ja tu robię, Malfoy? - spojrzała na niego, siedząc na dużej, zielonej kanapie. - Czemu ty mi to robisz, co? Przecież widzisz, że nie jesteś mi obojętny, a ciągle tylko mnie ranisz.
- Właśnie o to chodzi - westchnął, zdejmując z twarzy swą maskę obojętności. Trwało to tylko przez chwilę, lecz dziewczyna mogła wtedy dostrzec smutek i zmęczenie, które tak doskonale ukrywał przez całą resztę czasu. - Nie chcę cię ranić. Nie wiem, czy czujesz to samo co ja, ale muszę spróbować, bo sobie nie wybaczę. Kurwa, Granger, nie wiem co ze mną zrobiłaś, ale nie potrafię patrzeć już na to jak cierpisz. Z początku całe to udawanie, ta szopka była dla mnie śmieszna, ale z czasem stawałaś się dla mnie coraz ważniejsza i nie zdawałem sobie z tego sprawy aż do dzisiaj. Z tego jak ważna się stałaś. Nie możesz być dla mnie ważna. Cholera. To nie tak miało się skończyć.
- Co? - wyszeptała, nie wierząc w to, co słyszy. - Jak to...
- Zamknij się - warknął zirytowany, że mu przerywa. - Po prostu mnie posłuchaj. Nie chciałem tego, ale się w tobie zakochałem, okej? Może to jest dziwne i może się nie uda. Nie wiem tego. Ty też, kurwa, nie wiesz. Ale możemy spróbować. Ten miesiąc był chujowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz