30.06.2023

Rozdział dwudziesty dziewiąty


Po tym, jak Hermiona poprosiła Harry'ego, żeby dał jej trochę czasu na uporządkowanie myśli i żeby przy tej rozmowie był jej chłopak, nie rozmawiali za dużo. Siedzieli w ciszy, ciesząc się swoją obecnością. Tak jak kiedyś, zanim ich przyjaźń się rozpadła. To było miłe uczucie - zarówno dla niej jak i dla niego. 

Czas jakby stanął w miejscu, a dziewczyna nie chciała wychodzić z Pokoju Życzeń. Bała się, że, kiedy wrócą do rzeczywistości, wszystko wróci do normy. I znów będą się nienawidzić. Tak naprawdę, mimo tego co się dzisiaj wydarzyło, dawno nie była tak szczęśliwa. Oczywiście miała Teo, Pansy, Blaise'a i przede wszystkim Malfoy'a, który wbrew pozorom świetnie sobie radził w roli jej chłopaka, ale to nie starczało, żeby zagoić rany na jej sercu, jakie spowodowała utrata przyjaciół. 

Ron Weasley. Ginny Weasley. Harry Potter. 

Kiedyś myślała, że, cokolwiek by się nie działo, zawsze będą razem. A wystarczyło jedno potknięcie, żeby wszystko to runęło jak domek z kart. Zabawne, prawda? 

Szczerze powiedziawszy, Ron'a nie brakowało jej tak bardzo. To prawda, tęskniła za czasami, kiedy byli tylko przyjaciółmi. Ale, gdy postanowili spróbować czegoś więcej zaraz po zakończeniu wojny, coś się między nimi zmieniło. I to niekoniecznie na lepsze. 

Ginny jak to Ginny. Zawsze murem za swoim bratem. Niby go nie znosiła, ale potrafili się zjednoczyć, gdy mieli wspólnego wroga. A teraz to Hermiona była ich wrogiem. 

Harry nie miał wyjścia. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyła. Chłopak miał na ten temat inne zdanie i był na siebie zły. Wiedział, że popełnił ogromny błąd. 

Hermiona nie wiedziała, ile czasu minęło, zanim Gryfon postanowił przerwać ciszę. Była pogrążona we własnych myślach i aż podskoczyła w miejscu, kiedy usłyszała jego głos. 

- Dlaczego z nim jesteś? 

Na myśli miał oczywiście Malfoy'a. Starał się, naprawdę się starał, ale mimo to nie potrafił tego zrozumieć. Może i jej pomagał i był dla niej dobry. Ale co z tymi wszystkimi latami nienawiści? 

- Kocham go - odpowiedziała szczerze. Uznała, że nie ma sensu owijać w bawełnę i miała nadzieję, że Harry to zrozumie. 

- Kochasz? Ale... jak to? Przecież nienawidziliście się tyle lat? Jak możesz tak po prostu mówić teraz, że go kochasz?

Westchnęła. Wiedziała, że nie mogło być tak łatwo. Chciała, żeby ją zrozumiał. Ale on tak naprawdę nawet nie znał blondyna. Kłócili się od ich pierwszego spotkania i to był jedyny obraz, jaki istnieje w jego głowie na temat Ślizgona. 

- Powiem ci coś, Harry, bo może nie zdajesz sobie z tego sprawy. Draco... między nami nie zawsze było dobrze. Nienawidziliśmy się przez lata, ale, kiedy zbliżyłam się do Teo i zostaliśmy przyjaciółmi, ja i Malfoy musieliśmy się jakoś dogadać. Dla dobra Teodor'a. Nie wchodziliśmy sobie w drogę i to działało całkiem dobrze. A potem on... mnie uratował. Kilka razy. Ale najbardziej utkwiło mi w pamięci jak... Adrian Pucey chciał mnie... skrzywdzić. I, gdyby nie Draco, doszłoby do tego. 

Zapadła cisza. Hermiona nie wiedziała, co myśli Harry. 

A on myślał i to całkiem sporo. Nie potrafił wyobrazić sobie Malfoy'a, który stanął w obronie Gryfonki. 

- Wiem, że to dla ciebie dziwne, bo dla mnie również - kontynuowała. - Ale dzięki tym Ślizgonom jeszcze tu jestem. Gdyby nie oni, moglibyśmy dzisiaj nie rozmawiać. Tylko dzięki nim udało mi się przetrwać. 

Harry nadal milczał. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jak poważna była ta sytuacja. Ale dlaczego się tak dziwił? Przecież ją znał. Wiedział jak bardzo delikatną i wrażliwą osobą była, a wcześniej nawet o tym nie pomyślał. 

- Pansy też wiele dla mnie zrobiła. Właściwie oni wszyscy. Ale Pansy... chyba dzięki niej się nie załamałam, kiedy odkryłam, że zakochałam się w Malfoy'u. 

Harry poczuł, że, jeśli teraz się nie odezwie, straci swoją szansę. Czuł ogromną przepaść między nimi, ale to go już nie dziwiło. Zmieniło się tyle rzeczy, że było to całkowicie do przewidzenia. 

- Czy wy...? - zaczął, lecz nie wiedział jak ubrać swoje myśli w słowa. - Po prostu zastanawiam się jakim cudem zaczęliście się spotykać. Bo chyba nie postanowiliście tak o pewnego dnia, że ,,Hej, Malfoy, podobasz mi się"? 

Zaśmiała się. Zawsze uważała, że Harry jest najzwyczajniej w świecie uroczy. 

- Oczywiście, że nie, Harry. Udawaliśmy. 

- Co?

- Na początku byliśmy w fikcyjnym związku - wyjaśniła, uśmiechając się na te wspomnienia. - Wiesz, Blaise'owi odbijało i zaczął sugerować, że między nami coś jest. A, gdybyś go znał, wiedziałbyś, że to prawdziwy diabeł! I chciałam odegrać się na Ron'ie - przyznała nieśmiało. 

- I się zakochałaś - domyślił się. 

- Tak. Podczas tego całego udawania było trzeba pokazać jak bardzo nam na sobie zależy. I, mimo że nie było to prawdziwe, zachowanie Draco chwyciło mnie za serce. I wiesz co? Teraz naprawdę się z tego cieszę. Że tak wyszło. Może ty tego nie zrozumiesz i nigdy nie zaakceptujesz, ale...

- Hermiono - przerwał jej, wiedząc do czego dąży. - To nie tak. Ja po prostu znam innego Malfoy'a niż ty. Ale chyba zaczynam rozumieć twoją perspektywę. Chciałbym tylko, żebyś opowiedziała mi, o co chodzi z Ron'em, dobrze? 

- Wiesz, chciałabym, ale...

- Nie. Nie będę rozmawiał najpierw z nim. Chcę poznać twoją historię, bo wiem, że zawaliłem, że nie przyszedłem do ciebie wcześniej. 

- W porządku - zgodziła się. - Ale nie teraz. Muszę porozmawiać z Draco. Pokłóciliśmy się. 

***

Harry uparł się, że odprowadzi Hermionę do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Nadal nie wiedział, co się stało wcześniej, zanim ją spotkał, ale stan, w jakim była, wskazywał na to, że zdecydowanie nie było to nic dobrego. A wiedział, że z nim u boku nic jej nie groziło. Co jak co, ale Ron nie ośmieliłby się wykonać jakiegokolwiek ruchu w jego obecności. Nie bez powodu przecież trzymali go z Ginny od tego z daleka. Bo wiedzieli, że by na to nie pozwolił. 

- Dasz sobie radę? - spytał, kiedy zatrzymali się przed portretem broniącym wejścia do Salonu Ślizgonów. Najchętniej w ogóle by jej nie zostawiał i był przy niej, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest tam mile widziany. 

- Tak, Harry - posłała mu krótki, jak na jego oko nieco fałszywy uśmiech. 

- Na pewno? Bo, jeśli chcesz, pójdę tam z tobą. Wiem, że chcesz porozmawiać z Malfoy'em, ale chciałbym dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi - powiedział, ściskając delikatnie jej dłoń, żeby okazać wsparcie, którego tak bardzo jej brakowało. 

- W porządku - westchnęła, zastanawiając się jak zareagują uczniowie Domu Węża, jeśli wejdzie tam dwóch Gryfonów. Obawiała się też o reakcje swoich przyjaciół, którzy nie mają przecież pojęcia o tym, że pogodziła się z Potter'em. 

Chłopak odetchnął z ulgą. Nie palił się do tego, ale wiedział, że wejście tam z nią to właściwa rzecz. Po raz pierwszy od wielu miesięcy czuł, że postępuje słusznie. 

- Znasz hasło? 

- Tak - zaśmiała się. - Ty również je znasz. 

- Żartujesz - parsknął. - Serio go nie zmienili? Przez tyle lat?

Gryfonka przytaknęła, wypowiedziała ,,Czysta krew" w kierunku obrazu i weszli do środka. Impreza jeszcze się nie skończyła, ale odnalezienie przyjaciół nie zajęło jej wiele czasu. Byli w tym samym miejscu, co w momencie, gdy opuszczała salon. Wszyscy poza Draco siedzieli, on jako jedyny stał i wymachiwał rękami ze złości. Już na pierwszy rzut oka widać było, że coś jest nie tak. Kłócili się.

- Co się dzieje? - spytał Harry, patrząc na Hermionę. 

- Nie wiem - odpowiedziała, ruszając w ich kierunku. Bo nie wiedziała i dosyć mocno ją to zmartwiło. Blondyn wyglądał jakby stało się coś naprawdę strasznego. A nie tak łatwo było wyprowadzić go z równowagi. No, chyba, że chodziło o nią. 

Jako pierwszy zauważył ją Blaise. W jego spojrzeniu widać było coś na kształt ulgi połączonej ze złością. Dopiero po chwili zorientowała się, że patrzy gdzieś ponad jej ramieniem. No tak, Harry. 

- Co tu robisz, Potter? - warknął, podnosząc się z kanapy. Draco, słysząc słowa przyjaciela, odwrócił się i jego spojrzenie od razu spoczęło na Gryfonce. Zmarszczył brwi w złości, widząc, w jakim stanie była. Warknął pod nosem i od razu do niej podszedł. 

Hermiona patrzyła mu prosto w oczy, czując ulgę. Nieważne, co by się działo, ale to przy nim czuła się bezpiecznie. A tego właśnie w tej chwili potrzebowała. Poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że nic już jej nie grozi. 

Ślizgon obie ręce podniósł na wysokość jej twarzy i, podtrzymując jej podbródek, zaczął delikatnie głaskać ją po policzku. Wtuliła się w jego dłoń i posłała mu delikatny uśmiech, którego on jednak nie odwzajemnił. Przyglądał się jej uważnie, a jedyne, co można było u niego zauważyć, to śmiertelna powaga. Był mocno zdenerwowany, wręcz wkurwiony, ale starał się tego nie okazywać. Już raz dał się tego dnia wyprowadzić z równowagi, dlatego tym razem wolałby tego uniknąć. Wiedział, że Hermiona go teraz potrzebuje i nie chciał tego spieprzyć. Nie po raz kolejny. 

Wszyscy patrzyli się na nich wyczekująco, ale Hermiona nie zwracała na to uwagi. W tej chwili liczył się dla niej tylko Draco. 

Harry odchrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę, bo czuł się co raz bardziej niezręcznie. Nie przywykł do takich sytuacji. Przez całe życie unikał tego towarzystwa jak tylko mógł, a teraz znalazł się w samej paszczy Węża i ani trochę mu się to nie podobało. 

- Co się stało? - spytał Ślizgon tak łagodnie jak tylko mógł, w dalszym ciągu nie odwracając wzroku od Gryfonki. - I co robi tutaj Potter?

- Och, to nic takiego - odpowiedziała, odsuwając się delikatnie. - Pogodziliśmy się.

- Jak to się, kurwa, pogodziliście?!

- To chyba jakiś żart!

- Zapomniałaś już, co ci zrobili?!

- O co tu chodzi, Hermiono? - spytała Pansy. Jako jedyna zachowała trzeźwość umysłu. - I powiedz nam, co stało się tobie. Przecież widzę krew. I płakałaś. Znowu. To przez Malfoy'a?

- Nie! Draco nie ma z tym nic wspólnego! To znaczy... było mi przykro, dlatego wyszłam, ale... To coś innego. 

Zamilkła na chwilę, po czym rzuciła:

- Wiem, że Blaise wam powiedział. 

Postanowiła zmienić temat, nie chcąc jeszcze rozmawiać o tym, do czego doszło nie tak dawno temu. Nie czuła się na to gotowa. Potrzebowała dodatkowej chwili, żeby to sobie przemyśleć. I nie wiedziała, jak to zrobić. 

- Jesteś na mnie zła? - spytał czarnoskóry, wahając się czy postąpił dobrze, wyjawiając jej tajemnicę. 

- Nie, Blaise, nie jestem zła. Rozumiem, czemu to zrobiłeś. Ale, Draco - spojrzała na blondyna - nie możesz ciągle bić Ron'a. 

- Bo co? - warknął.- Ten śmieć sobie na to zasłużył. 

- Wiem - westchnęła. - Nie myśl, że go bronię. Ale martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś miał przeze mnie jakieś problemy i...

- Nic mi nie będzie - przerwał jej ostro. - Więc już wyluzuj. 

Chwycił ją za dłoń, po czym usiadł w fotelu i pociągnął ją na swoje kolana. Hermiona wtuliła się w niego i oparła na jego klatce piersiowej. Draco objął ją ramionami i pocałował w czubek głowy, po czym spojrzał na Potter'a, który całej tej sytuacji przyglądał się z otwartymi szeroko ze zdziwienia oczami. Co jak co, ale czegoś takiego się po Malfoy'u nie spodziewał. Nigdy. A już tym bardziej nie w stosunku do jego przyjaciółki. 

- Siadaj, Potter. Skoro się niby pogodziliście, możesz zostać, ale mnie nie wkurwiaj, bo nadal jestem na ciebie wściekły. 

- Um... Jasne - odpowiedział, zacinając się i siadając na kanapie naprzeciwko przyjaciółki między Zabini'm i Parkinson. Powiedzieć, że czuł się niezręcznie, to jakby nie powiedzieć nic. 

- Więc o co chodzi? - ciągnęła temat Ślizgonka. - I nie, Miona, nie mów, że wszystko jest super, bo to na mnie nie działa - dodała, wiedząc, że tak właśnie będzie. Jej zdaniem Granger była za miękka i bez sensu całe to zło brała zawsze na siebie. Zamiast skorzystać z pomocy przyjaciół, najlepiej wszystko załatwiałaby na własną rękę. A Pansy nie mogła już na to patrzeć. Bo kto jak kto, ale akurat ona zasługiwała na szczęście. 

Widząc, że Hermiona nie ma zamiaru się odezwać, zrobił to za nią Harry. 

- Znalazłem ją w Pokoju Życzeń w tym stanie. Myślę, że to był Ron. Tylko nie wiem, czemu miałby...

- Oczywiście, że to był on, Potter - warknęła ciemnowłosa. - Któżby inny jak nie Weasley. 

- Ale nadal nie...

- Nie rozumiesz? - przerwał mu Blaise, śmiejąc się ponuro. - Ja na przykład nie rozumiem, co robisz tu po tak długim czasie ignorowania nagonki na Granger - warknął, patrząc na niego ze złością. 

- Ja...

- Blaise, wystarczy - wtrąciła się Hermiona, wiedząc, że chłopak dopiero się rozkręca. 

- Zabini ma rację - wtrącił Malfoy. - Potter powinien wiedzieć, co się z tobą działo przez ten cały czas. Jasne, super, że zrozumiał swój błąd, o ile to w ogóle prawda, ale mimo wszystko to my wtedy przy tobie byliśmy i nikt tutaj nie zapomni tego, do czego doprowadziła jego ignorancja. 

- Ale dzięki temu przejrzałeś w końcu na oczy i przyznałeś, że ci się podobam - wytknęła mu z ironicznym uśmieszkiem, na co pokręcił tylko głową, śmiejąc się pod nosem i nic więcej nie mówiąc.

- Wracając do kwestii ważniejszych - kontynuowała Pansy, ignorując chwilowe odejście od tematu - chciałabym się w końcu dowiedzieć, co się tu dzieje. Po pierwsze - Potter, po drugie - krew na twoim ciele, Granger. Czego jak czego, ale tego nie będziesz mogła sobie przemilczeć, jasne? 

Gryfonka westchnęła, wiedząc, że to ten moment, kiedy nie może już unikać odpowiedzi. Draco, wyczuwając jak się czuje, pogłaskał ją delikatnie po ramienia, szepcząc do ucha:

- Jestem tu z tobą. Wystarczy jedno słowo, a cię stąd zabiorę, jasne? Nic nikomu nie musisz tłumaczyć, a już zwłaszcza nie Potter'owi. I pamiętaj, że jesteś tu bezpieczna. Nikt cię nie skrzywdzi, bo ja mu na to nie pozwolę. 

Odwróciła się do niego, po czym posłała mu delikatny uśmiech i pocałowała w policzek. Patrzyła mu jeszcze przez chwilę w oczy, po czym ponownie odwróciła się do reszty przyjaciół. 

- Dobrze. Powiem wam wszystko, ale mam jeden warunek. Nie możecie mi przerywać, w porządku? To będzie trudne, wiem, ale... to długa historia. 

Kiedy wszyscy zgodzili się, potakując, zaczęła mówić:

- Jeśli chodzi o Harry'ego to obiecałam mu wytłumaczyć sprawę z Ron'em. I chciałam, żeby Draco przy tym był, bo nie wiem czy dałabym radę sama.  

Przerwała na chwilę, przypominając sobie, że są przecież w salonie, gdzie każdy mógłby usłyszeć ich rozmowę. Rzuciła więc proste zaklęcie wyciszające, po czym już na spokojnie mogła kontynuować. 

- Wiem, że też nie znacie całej historii, więc o wiele łatwiej będzie mi powiedzieć wam wszystkim za jednym razem niż każdemu z osobna. Jesteście dla mnie naprawdę ważni i zasługujecie na poznanie prawdy, ale proszę nie oceniajcie mnie. 

Wszyscy mieli poważne miny, ale nikt nie ośmielił się jej przerwać. Zdawali sobie sprawę z tego, że nie będzie to lekka rozmowa. 

- Kiedy zaczęłam spotykać się z Ron'em, cóż, to było tuż po wojnie i myślę, że każdy przeżył ją na swój własny sposób. Wiele osób zmarło, poświęcając się, żebyśmy my mogli żyć w lepszym świecie. Jego brat, Fred również. Myślę, że to właśnie tak na niego wpłynęło. Ronald udawał, że wszystko jest dobrze, jakby nic się nigdy nie zmieniło, ale moim zdaniem to wcale nie było dla niego takie oczywiste. Dusił to w sobie. Jakiś miesiąc przed rozpoczęciem roku on... uderzył mnie po raz pierwszy. Później to zaczęło powtarzać się co raz częściej, ale nie potrafiłam od niego odejść, nie chciałam zostawiać go samego. I później pojawił się Zabini - uśmiechnęła się do niego przez łzy, które nawet nie wiedziała kiedy znowu zaczęły spływać po jej twarzy. - Wiem, Harry, że nie tak sobie mnie zawsze wyobrażałeś. Dla ciebie, dla was wszystkich zawsze byłam spokojną, dobrze ułożoną, grzeczną dziewczynką, która robi to co należy. Ale, kiedy zaprzyjaźniłam się z Teo, a później zbliżyłam do Blaise'a, coś się zmieniło. Nie chciałam już tak żyć, rozumiecie? A on mnie rozumiał. Nie rozmawialiśmy o Ron'ie, ale... Blaise jakimś cudem się domyślił. Chociaż w sumie chyba nie było trudno, skoro całe moje ciało było w siniakach, prawda?

Hermiona skończyła mówić, bardziej wtulając się w Draco, który cały czas trzymał ją w swoich silnych ramionach. Otarła łzy z twarzy i zaczęła rozglądać się po twarzach swoich przyjaciół. Na Draco nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć jak wściekły był. Czuła to po tym jak mocno zaciskał mięśnie. Chwyciła go za rękę i zaczęła gładzić kciukiem wnętrze jego dłoni, chcąc dodać mu otuchy. Nie chciała, żeby znowu zrobił coś głupiego. 

Twarz Pansy wykrzywiona była w bólu. Nie mogła wyobrazić sobie, przez co przechodziła jej przyjaciółka. 

Teodor i Blaise bez wątpienia byli źli. I to bardzo.

A Harry? Harry był w szoku. Zastanawiał się jak mógł tego wszystkiego nie zauważyć. Ale musiał wiedzieć. Nie mógł zignorować pytania, które od dłuższego czasu siedziało w jego głowie. Dlatego to on jako pierwszy przerwał ciszę:

- Hermiono? A czy Ginny... czy ona...?

- Och, Ginny - westchnęła, patrząc na niego ze smutkiem. - Przykro mi, Harry. 

I w tej chwili Potter zdecydował o kolejnej ważnej zmianie w swoim życiu. Nie mógł spotykać się przecież z kimś, kto udzielał przyzwolenia do takiego traktowania kogokolwiek. 

- No dobrze - odezwała się ostrożnie Pansy. - Dziękuję, Hermiono, że nam zaufałaś. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Nawet nie wiesz jak wiele. Ale... czy to dzisiaj to też był on?

Dziewczyna zawahała się przez chwilę. 

- Nie do końca. To znaczy... pośrednio tak. Byli tam, kiedy to się działo, Pansy. 

- Co się działo? - dociekał Teodor, któremu co raz trudniej przychodziło słuchanie tego ze spokojem. Znał Weasley'a nie od dziś i spodziewał się najgorszego. 

- No bo Ron i Ginny ogarnęli gościa, który mnie zgwałcił, a oni patrzyli na to z boku i się śmiali - powiedziała na jednym wdechu, po czym spuściła wzrok w dół, nie mając siły, by patrzeć komukolwiek w oczy. Wstydziła się. Jednak najbardziej bała się spojrzeć w oczy Draco. Bała się tego, co mógłby o niej pomyśleć. I tego, że mogłaby go stracić. 

Zapanowała kolejna długa chwila ciszy. Nikt się nie odzywał, a Gryfonka cały czas patrzyła na podłogę. 

- Hermiono, spójrz na mnie - odezwał się łagodnie Draco, próbując obrócić ją w swoją stronę. Kiedy już mu się to udało, dziewczyna swoje spojrzenie zatrzymała na jego klatce piersiowej. Chwycił ją za podbródek i nakierował go tak, by patrzyła wprost na niego. 

Tym, co zauważyła, był fakt, że nie wyglądał na złego. Przynajmniej nie na nią. Jego oczy były pełne ciepła i miłości, a twarz wykrzywiona bólem. Był to pierwszy raz, kiedy Draco Malfoy odsłonił się przed nią całkowicie, zdejmując maskę i nie przejmując się tym, że ktoś zauważy, że on też ma uczucia. 

Hermiona patrzyła prosto w jego oczy, podczas gdy z jej własnych leciał wodospad łez, których nie była w stanie powstrzymać. To wszystko było dla niej zbyt trudne. Nałożyło się tyle rzeczy na raz, a ona nie miała już na to siły. 

- Posłuchaj mnie, kochanie - wyszeptał z mocą. - Nic co się dzisiaj stało nie jest twoją winą, rozumiesz?

Przytaknęła, nie będąc w stanie się odezwać. 

- To w żaden sposób cię nie definiuje - kontynuował. - Jesteś najlepszą osobą, jaką znam. Cholera, jestem jaki jestem i wiem, że wiele razy cię już skrzywdziłem, ale kocham cię najmocniej na świecie i nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię tak traktował. A ta ruda świnia za to zapłaci, obiecuję ci to. 

- Dr-draco...

- Nic nie mów - przerwał jej. - To, co robił wcześniej, to jedno. Przesadzał i dobrze o tym wiedział, ale to, czego dopuścił się dzisiaj, nigdy mu tego nie zapomnę. Pamiętaj tylko proszę, że nie jesteś z tym sama. Masz mnie, Pansy, Teo i Blaise'a. No i Potter'a - westchnął teatralnie, wspominając o Gryfonie. Ale wiedział, że ona go potrzebuje. Ich wszystkich. - I błagam, nie zamykaj się na nas. Potrzebujesz nas, a my potrzebujemy ciebie. Obiecuję ci, że on ci już nic nie zrobi. I na pewno nie wrócisz do swojego dormitorium. Dzisiaj zostaniesz ze mną, a jutro porozmawiamy ze Snape'm i on pomoże nam to ogarnąć. Może nawet wyrzucimy gdzieś Amandę i będziesz mogła zostać z Pansy do czasu, aż tego nie wyjaśnimy? - zasugerował. 

- Snape nigdy by...

- Snape to mój chrzestny, kotku - przyznał, a brwi Hermiony powędrowały do góry w szoku. - Więc, jeśli go o to poproszę, na pewno coś wymyśli. Wierz mi, nie pozwolę wrócić ci do tej rudej szmaty. 

Hermiona po raz kolejny tego dnia odetchnęła z ulgą. Kto by się spodziewał, że to właśnie ci ludzie tyle dla niej zrobią. Że to na nich będzie mogła polegać, gdy będzie walił się cały jej świat. Cóż, ona wcześniej w życiu by tak nie pomyślała. Ale ludzie się zmieniają. Ona także. 

Draco Malfoy też się zmienił - nie do poznania. Pokochał dziewczynę, której nienawidził przez całe swoje życie. Ale, widząc ją teraz tak nieszczęśliwą, postanowił, że jego celem od teraz jest to, by już nigdy nie uroniła ani jednej łzy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz