Draco posłał dziewczynie pokrzepiający uśmiech, po czym zapukał i, po usłyszeniu głośnego ,,Wejść", pchnął drzwi, ciągnąc ją za sobą.
Nauczyciel siedział za biurkiem, przeglądając eseje uczniów. Wyraz jego twarzy ani trochę nie zachęcał do rozpoczynania z nim jakiejkolwiek dyskusji, a już na pewno nie do proszenia go o przysługę. Ale jego chrześniak ani trochę się tym nie przejął. Nie zamierzał pozwolić Granger wrócić na noc do dormitorium, w którym czekałaby na nią ta ruda szmata, Ginny Weasley.
- Dzień dobry, profesorze - przywitał się, zachowując wszelkie pozory normalności w ich relacji. Nigdy nie rozumiał, po co, ale tego wymagał Snape, a on się z tym nie kłócił. Zresztą nie po to tu przyszedł. Miał do niego sprawę i chciał załatwić ją jak najszybciej. Dlatego przyszedł tu mimo późnej godziny, nie czekając do rana.
Hermiona wyszeptała ciche powitanie, stresując się całą tą sytuacją. Nie wiedziała, na co liczyć ze strony mężczyzny. Przecież chcieli poprosić o zgodę na jej przeniesienie do jednego z dormitoriów Ślizgonów. Nie ma szans, żeby się na to zgodził. A jednak Malfoy był tak pewny tego, że uda mu się go przekonać, że aż sama zaczynała w to wierzyć.
- Czego chcecie? - warknął, nie bawiąc się z nimi w zachowanie zasad dobrego wychowania. Był zmęczony, siedział do późna nad marnymi wypocinami Gryfonów i najchętniej położyłby się już w swoich komnatach, ale oczywiście ktoś musiał mu przeszkodzić. I to kto? Draco z tą irytującą dziewczyną, Granger! - I co tu robicie? Oboje. Jeśli się nie mylę, a nie mylę, już dawno jest po ciszy nocnej, a ty, panno Granger powinnaś być w swoim Pokoju Wspólnym. Co zatem robisz tu z panem Malfoy'em?
Jego głos ociekał ironią i jadem, ale Hermiona wcale nie była tym faktem zaskoczona. Doskonale wiedziała, że Snape nie lubił jej już za samo to, że była Gryfonką. Do tego przyjaźniła się z Potter'em, którego on wręcz nienawidził. Nic więc dziwnego, że jego nastawienie do jej osoby było jakie było. Negatywne i uprzedzone. Nie to co do swoich wychowanków. Dlatego skupił się na niej, a nie na Draco.
Dziewczyna chciała się odezwać, jakoś wytłumaczyć, ale uprzedził ją Ślizgon.
- Słuchaj, mam dość dużą prośbę i wiem, że to może wydać się zbyt skomplikowane, ale nie mamy innego wyjścia. Jesteś naszą ostatnią nadzieją, wujku - wyznał, nie przejmując się już zachowaniem pozorów. Snape'owi się to nie spodobało, ale nic nie powiedział, bo pierwszy raz widział Draco w tak poważnym wydaniu. Wyglądał jakby faktycznie stało się coś okropnego. A kimże by był, gdyby zupełnie go to nie obeszło?
- O co chodzi?
- Hermiona musi przez jakiś czas zamieszkać w Slytherin'ie.
- Słucham?! - wykrzyknął zaskoczony. - Czy wyście się na mózg z Potter'em i Weasley'em zamienili?!
- Właśnie o niego tu chodzi. O Weasley'a - warknął Malfoy, przypominając sobie wszystko to, co dzisiaj usłyszał. - Ona nie może wrócić do swojego dormitorium, bo mieszka w nim z jego siostrą, a jest to co najmniej niebezpieczne i zagraża jej życiu. Jeśli nam nie pomożesz, trudno, ale nie pozwolę, żeby mnie to powstrzymało - oświadczył zdecydowanie.
- Najpierw musicie mi wszystko wytłumaczyć - westchnął zirytowany nauczyciel. - Inaczej nie macie co liczyć na moją pomoc. I, skoro panna Granger chce zmienić dom, powinna udać się do Minervy, nie do mnie.
- To nie ma sensu, Draco. Mówiłam ci - odezwała się dziewczyna, patrząc błagalnie na swojego chłopaka.- Przepraszamy, panie profesorze, za kłopot. Pójdziemy już.
Odwróciła się w stronę drzwi, ale, zanim zdążyła zrobić choćby dwa kroki, poczuła dłoń blondyna chwytającą ją za rękę i po chwili znalazła się w jego ramionach. Spojrzał jej prosto w oczy, po czym powiedział:
- Hermiono, on nam pomoże. Musisz tylko opowiedzieć, co się stało. Nie pozwolę ci tam wrócić, rozumiesz?
Pokiwała powoli głową, patrząc na niego niepewnie.
- O co tu chodzi?
Profesor Snape robił się coraz bardziej niecierpliwy, co powodowało, że jego irytacja całą tą sytuacją jedynie rosła. Nie dosyć, że przychodzą tu nieproszeni o co najmniej nieodpowiedniej godzinie, to odwalają jakiś cyrk, nic mu przy tym nie tłumacząc.
Hermiona milczała, nie mogąc zmusić się do wyjaśnień. Dlatego Draco, widząc to, westchnął, po czym zaczął mówić.
- Tak jak mówiłem, chodzi o Ron'a Weasley'a. I jego siostrę, Ginny. Granger jakiś czas temu stała się ofiarą ich nieśmiesznych żartów. Tylko, że dzisiaj posunęli się za daleko, za co czeka ich sprawa w Ministerstwie. Ale to musi poczekać. Sęk w tym, wuju, że ona nie może zostać w wieży Gryffindor'u, bo jest to niebezpieczne i ja nie wyrażam na to zgody.
- Do czego doszło dzisiejszego dnia? Co macie na myśli, mówiąc, że posunęli się za daleko i że jest to niebezpieczne? - pytał, nie okazując przy tym żadnych uczuć. Jednak w rzeczywistości sytuacja ta wywarła na nim niemałe wrażenie. Draco Malfoy dbający o kogokolwiek poza samym sobą? To dopiero coś. I nawet on nie jest w stanie przejść obok tego obojętnie.
Hermiona mocno zacisnęła wargi, próbując się nie rozpłakać. Zaczęła mrugać, chcąc odgonić niechciane łzy i po chwili, kiedy jej się to w końcu udało, odezwała się całkowicie wypranym z emocji głosem.
- Ronald stosował na mnie przemoc fizyczną jeszcze podczas trwania naszego związku, a dzisiaj napuścił na mnie mężczyznę, który mnie zgwałcił.
Draco ścisnął jej dłoń w pocieszającym geście, na co posłała mu spojrzenie pełne wdzięczności. Cieszyła się, że go ma i wiedziała, że, gdyby nie jego obecność, już dawno by się załamała. Ale on dawał jej siłę.
Snape potrzebował chwili, żeby otrząsnąć się z szoku po usłyszeniu wyznania dziewczyny. Wiedział, że najmłodszy syn Artura i Molly nie grzeszy inteligencją, ale coś takiego, w życiu by się tego po nim nie spodziewał.
- Dlaczego w takim razie dopiero teraz z tym do mnie przyszliście? Skoro mówicie, że nie jest to pierwszy jego wyskok, wszystkiego mogliśmy uniknąć.
Hermiona poczuła, że ma racje. Wiedziała, że tak było. Ale po prostu nie mogła zmusić się do poproszenia kogokolwiek o pomoc. Poza tym była świadoma tego, że chłopak nastawił przeciwko niej niemalże wszystkich Gryfonów, dlatego obawiała się, że to samo zrobi z kadrą nauczycielską.
- To nie jest teraz najważniejsze - syknął Malfoy, widząc, że z Hermioną jest coraz gorzej. - Pozwól zostać Granger w naszym domu co najmniej do rozprawy. To wszystko, czego potrzebujemy.
- To nie takie proste, Draco - westchnął. - Nie mam tu władzy absolutnej. Poza tym Hermiona nie należy do Slytherin'u, a do Gryffindor'u, więc trzeba załatwić do z McGonagall. A wątpię, żeby ona na to przystała.
- Załatw to - warknął blondyn, tracąc cierpliwość. - Granger zostaje i będzie spała w pokoju Parkinson. Więc jej współlokatorka musi się wynieść.
Blondyn, ciągnąc za sobą Hermionę, wyszedł z gabinetu swojego wuja. Przez lochy szli szybkim krokiem, aż nie dotarli pod obraz strzegący wejścia do salonu.
- Wszystko w porządku? - spytał, przyglądając się jej badawczo.
- Tak - odpowiedziała, choć oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że nie jest to prawda. Nie było dobrze i nie będzie do momentu, aż nie zakończą tej sprawy. - Myślisz, że - zawahała się przez chwilę - Snape to załatwi?
- Nie martw się tym. Snape jest jaki jest, ale nie jest bez serca. Poza tym tak samo jak ja nienawidzi Weasley'a i na pewno zrobi to, co słuszne.
Gryfonka odetchnęła z ulgą, słysząc te słowa. Blondyn wypowiedział hasło i weszli do środka, gdzie na kanapie, w tym samym miejscu, co wcześniej, siedzieli ich przyjaciele. Kiedy ich zobaczyli, od razu zaczęli wypytywać, jak poszło.
Draco uśmiechnął się pod nosem, po czym oświadczył:
- Wygląda na to, Parkinson, że od dzisiaj masz nową współlokatorkę i nie będziesz musiała się już użerać z Amandą.
Pansy uśmiechnęła się szeroko na jego słowa, po czym wzięła Hermionę w objęcia i pociągnęła ją do ich wspólnego dormitorium, gdzie zastały byłą dziewczynę Ślizgona.
- Spakuj się i wynocha, Amanda - rzuciła ciemnowłosa, uśmiechając się krzywo do Ślizgonki. Dziewczyna działała jej na nerwy. Dodatkowo bez przerwy wypowiadała się negatywnie na temat Hermiony, co z kolei Pansy wyprowadzało z równowagi i musiała się powstrzymywać, żeby nie rzucić na nią jakiejś okrutnej klątwy.
- Co? - zdziwiła się. - I co ta szlama tu robi?
- Od dziś Hermiona zajmie twoje miejsce - wyjaśniła jej, ledwo powstrzymując się od westchnięcia. - Po przydział nowego pokoju zgłoś się do Snape'a. A jak masz jakiś problem to idź z nim albo do Malfoy'a, albo też do Snape'a.
Dziewczyna prychnęła pod nosem, ale posłusznie spakowała wszystkie swoje rzeczy jednym machnięciem różdżki, po czym wyszła z pokoju.
Przyjaciółki usiadły na jednym z łóżek obok siebie.
- No, Hermiono, to jutro zajmiemy się zgłoszeniem tego do Ministerstwa i w końcu będziesz wolna od całego tego syfu.
- Ale...
- Nic się nie martw. Moja matka jest adwokatem. Na pewno ci pomoże.
- Dziękuję, Pansy - uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Naprawdę nie wiem, co bym bez was wszystkich zrobiła.
- Od tego są przyjaciele, Granger. I serio niczym się już nie przejmuj. Malfoy nie pozwoli cię skrzywdzić - zaśmiała się.
A Hermiona, mimo iż Pansy powiedziała to po części w żartach, wiedziała, że ma rację. Bo Draco naprawdę na niej zależało i już nie raz udowodnił, że jest w stanie zrobić dla niej dosłownie wszystko. I z tą myślą czuła się bezpieczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz