Hermiona i Blaise siedzieli w dormitorium chłopaka. Na początku nie wiedział, gdzie powinien z nią iść, żeby nie narażać ich na ciekawskie spojrzenia innych uczniów, ale w końcu doszedł do wniosku, że przecież od razu po śniadaniu zaczynały się zajęcia, więc nikt nie będzie im przeszkadzał i będą mogli spokojnie porozmawiać.
Gryfonka zdążyła się już w miarę uspokoić i, mimo iż stan, w jakim była, nie był za dobry, przynajmniej przestała szlochać, co bardzo cieszyło Zabini'ego. Naprawdę nienawidził patrzeć na nią, gdy tak się zachowywała.
Z jednej strony wiedział, że to nie jej wina i miała prawo przeżywać to na swój własny sposób, jednakże z drugiej w żadnym stopniu nie by w stanie pojąć, co tak właściwie się między nimi wydarzyło. Z początku ani on ani Pansy nie wierzyli w ten ich rzekomy związek, lecz z czasem wszystko stawało się być coraz bardziej realne, a uczucie między nimi jakby narastało. A, co najważniejsze, ta chemia, którą dało się czuć, gdy tylko pojawiali się gdzieś razem, była prawdziwa. Nie sposób było tego nie zauważyć. Dlatego właśnie to wszystko wydawało mu się być tak dziwne.
- Wiem, że coś jest nie tak tylko nie wiem dlaczego nic mi nie mówicie - westchnął, patrząc na nią ze smutkiem. - Chciałbym ci jakoś pomóc, ale najzwyczajniej w świecie nie wiem jak i...
- Powiedziałam już, że nie musicie się tym tak przejmować - odezwała się w końcu. - Byliśmy ze sobą przez chwilę, a teraz zerwaliśmy i to tyle w temacie. Nie stało się nic, o czym powinniście wiedzieć.
Hermiona, widząc, że to, co powiedziała, nie uspokoiło go ani trochę, bo nadal patrzył na nią z politowaniem, dodała jeszcze:
- Zabini, ja wiem, że dużo się między nami wydarzyło i teraz jesteśmy... przyjaźnimy się, ale mimo wszystko wolałabym, żeby to, co jest między mną a Malfoy'em, zostało między nami. Wiesz, ja... nie jestem ani trochę dumna z tego, co się wydarzyło, dlatego nie ciągnijmy już tego tematu, proszę - zakończyła błagalnym głosem.
Jedyne, czego w tej chwili chciała, to to, żeby ten temat w końcu się skończył. Bo niby co miała mu powiedzieć? To, co robili, było głupie i nieodpowiedzialne. I dobrze, że już po wszystkim. Szkoda tylko, że właśnie w taki sposób się rozeszli. Ale tak było lepiej.
- Dobrze, Hermiono - uśmiechnął się do niej. Nie był przecież ślepy. Widział więc, ile ją to kosztowało. - Ale pamiętaj, że, cokolwiek by się nie działo, zawsze możesz na nas liczyć. Na mnie i na Pansy. No i na Nott'a oczywiście - posłał jej ten swój krzywy uśmieszek, który kiedyś tak bardzo się jej podobał, choć nigdy nie mówiła o tym na głos. - Gdyby nie on, pewnie byśmy teraz nie rozmawiali.
- I tutaj masz rację, Blaise - zaśmiała się, posyłając mu uroczy uśmiech. - Wiele rzeczy by się nie wydarzyło, gdyby nie Teo.
***
W jednej z hogwarckich sal przeznaczonych do przeprowadzania lekcji trwały właśnie zajęcia z Eliksirów. Severus Snape przemieszczał się po całym pomieszczeniu, powiewając swoimi długimi, czarnymi szatami na boki i tłumacząc uczniom, na czym polegać będzie ich dzisiejsze zadanie.
Nie lubił tego robić z jednego prostego powodu. Nikogo z tu obecnych nie obchodziło jak przyrządzić dobry wywar. Ich jedynym celem było zaliczenie przedmiotu, by móc pójść dalej. I właśnie dlatego nie zamierzał on im tego ułatwiać. Bo niby po co? On się starał, nadwyrężając swoje i tak już skołotane nerwy, a oni mieli to, delikatnie mówiąc, gdzieś. Nawet go nie słuchali.
,,Nic więc dziwnego, że potem nic im nie wychodzi" - pomyślał.
Nie spodziewał się jednak takiej postawy po pannie Granger. Chcąc nie chcąc, musiał przyznać, że do tej pory na każde jego zajęcia przygotowana była wręcz wybitnie i, gdyby nie fakt, że nikt takiej szansy nie ma, jej oceny również mogłyby takie być.
Ale nie dzisiaj. Tego dnia Gryfonka wydawała się być swoimi myślami naprawdę daleko od Sali Eliksirów, co niemiłosiernie mocno go zdenerwowało.
- Mogłaby pani powtórzyć moje słowa, panno Granger? - warknął, zatrzymując się tuż przy jej ławce. Nie zamierzał popuścić jej tak wielkiej ignorancji w stosunku do jego osoby. Nie z nim takie numery.
Dziewczyna, wyrywając się z transu, w jakim do tej pory tkwiła, spojrzała na mężczyznę. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie. Była przerażona. Nie dosyć, że nie nauczyła się na bieżące zajęcia, co było dość łatwe do zweryfikowana, to jeszcze została przyłapana na ignorowaniu Snape'a. A czego jak czego, ale tego to on akurat nie lubił. I każdy z obecnych na tej sali doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Ja... - zaczęła niepewnie, patrząc wszędzie byleby tylko nie w jego stronę. - Przepraszam, panie profesorze, ale nie usłyszałam pańskich ostatnich słow.
- A słyszałaś jakiekolwiek? - warknął, przewracając przy tym oczami. - Niezbyt obchodzi mnie to, co tak bardzo pochłonęło twoje myśli, ale od dwóch godzin skutecznie mnie ignorujesz, a ja nie mam zamiaru dłużej tolerować takiego zachowania. I, albo zaczniesz zachowywać się jak należy, albo...
- Przepraszam, to się już nie powtórzy.
- Nie przerywaj mi jak do ciebie mówię - zaczynał być już mocno poirytowany jej zachowaniem. Co się z nią działo? - Powinnaś już dawno dostać szlaban, ale ostatnim, na co mam dzisiaj ochotę, jest użeranie się jeszcze z tobą w moim jedynym wolnym czasie. Dlatego weź się ogarnij i zacznij słuchać, co się do ciebie mówi, bo jeszcze chwila i z tych zajęć wyjdziesz ze swoim pierwszym Nędznym. Czy to jest dla ciebie jasne czy może głupota Potter'a zdążyła przejść do twojego wątłego mózgu przez te wszystkie lata?
Mistrz Eliksirów, kończąc swoją wypowiedź, na twarz przybrał najbardziej wredny i ironiczny uśmiech, na jaki było go stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz